Jak się "to" zaczęło? Banalnie. Wiadomo: wykształcenie, praca, ślub, mieszkanie, dzieci - historia jakich tysiące. Jak w wielu przypadkach tak i u nas pojawiają się marzenia o własnym domu. Dojrzewaliśmy do tego dość długo, zawsze było coś innego, ważniejszego, pilniejszego... Ale moja ładniejsza połówka nie dawała za wygraną ("twarda sztuka"...), rozpoczęliśmy poszukiwania "naszego miejsca". Setki przejechanych kilometrów po okolicach Łodzi, dni spędzone "w podróży" samochodem w promieniu do 10-20-30 km, dziesiątki działek, z lasem, bez lasu, nad wodą, na "pustyni", wśród domków, bez domków, bliżej, dalej etc. - nazwy miejscowości zaczęły się mylić, widoki, zdjęcia, pomysły, szkice i ceny zajmowały w naszych głowach coraz więcej miejsca i powodowały niezły zamęt. Kilka razy już, już się "witaliśmy z gąską", lecz nie dochodziło do transakcji i postawienia ostatecznie kropki nad i...
Pewnie by to jeszcze jakiś czas trwało, gdyby nie telefon od Ani i Marcina - "Hej, Burze szukacie miejsca na dom?, mamy propozycję, ładna okolica, niedaleko Łodzi, cisza i spokój, zainteresowani?" Byliśmy tam na drugi dzień, miejsce na tyle nas oczarowało, że jesteśmy zdecydowani. Pozostały formalności (jakieś 12 miesięcy z hakiem + nowe zaskakujące czasami kłopoty...) i cieszyliśmy się naszą "działeczką"... 6 000 m2.
Minęło jeszcze 5 długich lat "targów" i wahań, aż przyszedł styczeń 2012 roku, decyzja zapadła - budujemy, jak nie teraz to kiedy? (zapowiadany koniec świata na grudzień 2012, a my bez zrealizowanych marzeń?)
Bardzo szybko zdecydowaliśmy się, jaki chcemy dom - odpowiedź prosta: własny. Jaka technologia? - zwycięstwo Aldony - technologia drewniana, szkieletowa (Jarek jest, a raczej był typowym polskim tradycjonalistą - dom murowany...)
Co dalej? no nie znamy się na budowaniu domów, trzeba to powiedzieć wprost - bo to nasz pierwszy i chyba ostatni dom, zajmujemy się na co dzień czymś zupełnie innym, nie związanym z budownictwem, ale od czego są znajomi.
Człowiek z polecenia - Pan Tadzio - człowiek dusza, fachowiec i nauczyciel. Mieliśmy szczęście. Pan Tadeusz z synem i ekipą zostaje naszym generalnym wykonawcą i przewodnikiem po świecie budownictwa.
Kolejna ważna postać (bez którego byłoby trudno, oj trudno...) Michał - nasz architekt, właściciel .Jednocześnie docieramy do niego z dwóch niezależnych poleceń - strzał w 10! Stworzył razem z nami (... raczej przy moim marudzeniu), po dziesiątkach poprawek, uwag i sugestii z każdej strony - nasz Dom. Jest taki jak chcieliśmy! - .... chyba :)
Po uzyskaniu i domknięciu wszelakich projektów, pozwoleń, papierków wszelkiej maści (temat na osobny blog...), dzięki wydatnej pomocy Michała - jesteśmy w tym miejscu, i to byłoby tytułem przydługiego wstępu.
Więc zaczynamy swoją relację z naszych zmagań z budowy własnego domu. Cieszyć się będziemy z każdej Waszej opinii, komentarza, podpowiedzi, uwag i słów krytyki, chętnie też sami odpowiemy na wszelkie pytania, jeśli coś oczywiście będziemy wiedzieć w temacie i mieć sensownego do powiedzenia:) Cieszymy się, że będziecie - Zapraszamy.
Nasza działka, z widokiem na panoramę Lasu Łagiewnickiego, gdzieś w okolicach marca/kwietnia 2012...:
a tu rysunki z naszego projektu ("najwspanialszego", "boskiego" ehhh ...), zobaczymy, jak to "coś" wyjdzie w rzeczywistości i co ważne, ile nasze marzenia będą kosztować? :)...:
a tu rysunek "węglem" naszego parteru i "fajoskie" samochody...: